Jak już pewnie każdy wie dziś jest Halloween. Samo w sobie ni mnie ono ziębi, ni mnie grzeje, ale zainspirowało mnie ono do zrobienia czegoś, co stosunkowo rzadko jak dotąd mi się zdarzało, czyli do ulepienia kilku figurek. Zaczęło się od wampira- nietoperza, a dziś przyszła kolej na przedstawienie Wam kolejnego "lokatora".
Na imię ma Eryk i na Halloween postanowił postraszyć sąsiadów i się przebrał. Chociaż dziś został diabełkiem, to z natury jest bardzo wesoły i rumiany, ale rumieńce widać tylko w trakcie spotkań na żywo, mimo, że sesję zdjęciową miał dość długą i w niezłym, jak na tą porę roku, oświetleniu. Eryk okazał się na szczęście bardzo cierpliwym modelem. Na cieniutkich nóżkach nie da rady ustać, za to dzięki nim Eryk może sobie usiąść na krawędzi, spuścić nogi w dół i radośnie majtać nimi do woli ;). No, to chyba starczy już tego przedstawiania, pora na zdjęcia.
Z czysto technicznych rzeczy uświadomiłam sobie, czemu wolę Cernit od Fimo. Pierwsza masa nie ma w sobie tyle pigmentu, więc lepiąc w rękawiczkach nie mam właściwie problemu z zabrudzeniem jednego koloru innym. Natomiast czerwona modelina, z której lepiłam Eryka była straszna. Kolor bardzo ładny, ale zdecydowanie zbyt brudzący.
Na koniec mam też poradę praktyczną, może komuś się przyda. Żeby figurce głowa nie odpadała wbijam ją na wykałaczkę. Jako, że są one za długie to muszę je przełamać, a końcówkę ze złamanej strony "ostrzę" na kawałku papieru ściernego, żeby łatwiej się wbijało.
Miłego wieczoru :).
Na imię ma Eryk i na Halloween postanowił postraszyć sąsiadów i się przebrał. Chociaż dziś został diabełkiem, to z natury jest bardzo wesoły i rumiany, ale rumieńce widać tylko w trakcie spotkań na żywo, mimo, że sesję zdjęciową miał dość długą i w niezłym, jak na tą porę roku, oświetleniu. Eryk okazał się na szczęście bardzo cierpliwym modelem. Na cieniutkich nóżkach nie da rady ustać, za to dzięki nim Eryk może sobie usiąść na krawędzi, spuścić nogi w dół i radośnie majtać nimi do woli ;). No, to chyba starczy już tego przedstawiania, pora na zdjęcia.
Z czysto technicznych rzeczy uświadomiłam sobie, czemu wolę Cernit od Fimo. Pierwsza masa nie ma w sobie tyle pigmentu, więc lepiąc w rękawiczkach nie mam właściwie problemu z zabrudzeniem jednego koloru innym. Natomiast czerwona modelina, z której lepiłam Eryka była straszna. Kolor bardzo ładny, ale zdecydowanie zbyt brudzący.
Na koniec mam też poradę praktyczną, może komuś się przyda. Żeby figurce głowa nie odpadała wbijam ją na wykałaczkę. Jako, że są one za długie to muszę je przełamać, a końcówkę ze złamanej strony "ostrzę" na kawałku papieru ściernego, żeby łatwiej się wbijało.
Miłego wieczoru :).
Ale słodki diabełek:) Ten to musi psocić;)
OdpowiedzUsuńPrzerażająco uroczy :)))
OdpowiedzUsuńHahaha fajne :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na przydasiowe candy :)
always-made.blogspot.com