środa, 30 września 2015

Posted by showmemagic On 12:42
 Moje problemy z laptopem osiągnęły w zeszłym tygodniu punkt kulminacyjny polegający na tym, że laptop się wyłączył i włączyć już nie chciał. Po przeskanowaniu okazało się, że ma prawie tysiąc bad sectorów (to już samo w sobie jest złe), a do tego tworzą się nowe w międzyczasie (to jeszcze gorzej). Szczęście w nieszczęściu, laptop jest na gwarancji, więc przejażdżka do sklepu, gdzie dowiedziałam się, że serwis Lenovo jest w Niemczech, a naprawa może trwać i dwa tygodnie, i miesiąc... Taaaaaak... No cóż. Trzeba czekać.



środa, 16 września 2015

Posted by showmemagic On 17:35
Tak sobie ostatnio myślałam, co by tu zrobić ze stale powiększającym się stosem bransoletek w domu. Rozważałam, żeby wybrać się z tym wszystkim na jakąś wyprzedaż garażową, ewentualnie wystawić to gdzieś w internecie. Na wyprzedaże jednak są kolejki w zapisach, a promotor wyrobów ze mnie średni (bo najwięcej energii wkładam w tworzenie, potem odkładam i zajmuję się czymś innym ;)), więc w efekcie dalej by leżało i kurzyło się. W międzyczasie na fb widziałam zdjęcia siostry ciotecznej ze schroniska w Korabiewicach i po paru dniach mnie oświeciło- oddam część rzeczy na aukcje charytatywne. Bo po co ma się u mnie marnować, jak może przynieść, chociażby niewielką, korzyść zwierzakom. Żeby nie było, że rzucam słowa na wiatr- wczoraj dostarczyłam paczuszkę z moją radosną twórczością do siedziby Fundacji :).

A ze spraw bardziej blogowych- taką oto ostatnio bransoletkę popełniłam (koleżanka poprzedniej ;)):


środa, 2 września 2015

Posted by showmemagic On 18:36
Wróciłam :). Miałam dodać post przed wyjazdem, ale jak to zwykle bywa (szał pakowania i takie tam), nie zdążyłam. Plan awaryjny polegał na dodaniu wpisu w trakcie urlopu, bo zdjęcia już były przygotowane, a tu na miejscu niespodzianka- internet nie działa. Znaczy z modemem się łączyłam, ale dalej już nic. Nie powiem jednak, żebym zrobiła cokolwiek w kierunku uzyskania dostępu do sieci, miałam Lubego i książki, więc czego chcieć więcej ;).

Generalnie wypad bardzo przyjemny, mieścina malutka, jako, że końcówka wakacji to i ludzi niedużo, więc naprawdę można było odpocząć. Nie obyło się bez niespodzianek dojazdowych, zarówno tam, jak i z powrotem, ale grunt, że dotarliśmy gdzie trzeba ;). Jako, że stosunkowo niedaleko było jezioro, to wypożyczyliśmy sobie na godzinkę rower wodny. Ostatnio pływałam na nim ze 13 lat temu, a bardzo lubiłam ten element wyjazdów na Mazury. Trochę nami pokołysało, ale było baaardzo fajnie :). To, oprócz spacerów nad morze, było w sumie naszą największą aktywnością, a tak to się nieźle wyleniliśmy ;).

Z biżuteryjnej strony prezentuję zaległą bransoletkę, jeszcze nieco w wakacyjnych klimatach, ale w końcu miałam ją tu wrzucić jeszcze w sierpniu ;).